To na poważnie ... całkiem poważnie

Jak dla mnie najwygodniejszym sportem na jakim jeździłem jest RN22 ... pozycja, zawieszenie, ułożenie setów.
Jak dla mnie największą frajdę z jazdy na sporcie daje RC8 ... jak to kurna startuje z miejsca, to żadna R1 nie ma podejścia, choć później łapie zadyszkę, na torze sam skręca, zawieszenie wozu drabiniastego i ten piekielny dźwięk przeplatany marchewami ...
Ale ... co by nie mówić, to po 500 km na każdym z nich na drugi dzień mam słabą ochotę na dalszą jazdę, wszystko boli, jak bym z wagon węgla przerzucił.
Na GjeEsa siadam, tankuje pod korek pod domem, odpalam, ruszam i gaszę nad morzem. Zero zmęczenia fizycznego, w krzyżu nie jebie. Gdyby nie krople deszczu na wizjerze, to nawet bym nie wiedział, że deszcz pada. Jak na razie największym minusem jest jego szerokość podczas filtrowania puszek i czuć masę przy parkingowych jazdach z pełnym zbiornikiem - te 30 litrów w zbiorniku na prawdę czuć. Ale na trasie spokojna głowa, że stacja dopiero za 100 km.
Aaaa, spalanie, nikt na to nie zwraca uwagi, ale ... no nie zgadniecie

Dzidując z QS, max jakie miałem, to 5,8 l/100. Normalnie jeżdżąc bez dzidowania do 120 km/h 4,8 l/100, na trasie na tempomacie trzymając 120 km/h 4,6 l/100. A jak 80 km/h, to co 100 km trzeba się zatrzymać i spuścić paliwo, bo się wylewa
Dla czego ten? Bo ładuje w kufry gary, śpiwór, hamak, tarpa, stolik, krzesło i przed siebie ... taki kamper solo na dwóch kołach ... bez kibla i prysznica. Kibel z łopatką w lesie, prysznic w jeziorze/rzece/morzu. Czego chcieć więcej