Nie chcę pisać nowego wątku więc opiszę moją nową przygodę tu.

A więc jakiś czas temu nabyłem Mercedesa Sprintera 2,2 CDI z 2003r (prywatny import z niemcowni, to nie ten od tłumika). W styczniu tego roku oddałem go na warsztat gdzie rozebrali go na części, wypiaskowali rame, pomalowali podkładem i położyli baranka, karoserie polakierowali na śliczny biały kolor, zrobili konserwacje przestrzeni zamkniętych, wymienili podłogę na pace i do tego jakiś delikatny serwis (klocki, oleje, filtry, płyny itp. (w środku był zajebiście zadbany więc tylko dałem do prania)) koszt 7500zł. Pod koniec lutego br. usłyszałem jakieś delikatne psykanie spod maski, okazało się że wydmuchało uszczelkę pod wtryskiem, jak ściągneliśmy głowicę, okazało się że zawory są nadpalone więc zrobiłem kapitalke głowicy, wtryski były w nie najlepszej kondycji (a że chciałem tym busem trochę pojeździć) więc zregenerowałem je. Do tego doszły paski, rolki itp. koszt 5100zł. Po tych wszystkich zbiegach auto wyglądało i jeździło zjebiście. W sobotę przykleiłem sobie na tylną szybę naklejkę z R1ką co dodało mu uroku.

Wczoraj około godziny 19:00 wróciłem z pracy do wynajętego mieszkania w centrum Olsztynka, samochód postawiłem na oświetlonym parkingu pod blokiem. Rano godzina 06:00 budzę się patrze przez okno jaka pogoda, a tu na parkingu niema mojego busa, w pierwszej chwili myślałem że jeszcze się nie obudziłem, ale jednak to nie był sen.
ZAJEBALI MI BUSA!!!!

Wiem że auto już pewnie jest u ruskich (tak mi powiedział policjant), albo gdzieś na wiosce przekładają części do anglika, ale podaje namiary, może ktoś coś usłyszy.

MERCEDES SPRINTER 211 2,2 CDI, Rok 2003, Nr rej. ZGL 21888, VIN WDB9026221R46070 Doka, podwójna kabina + odkryta paka, świży biały lakier.

Dodam tylko że nie miałem AC