Ja ze swojego doświadczenia powypadkowego i walki o odszkodowanie odradzam prawnika. Taki człowiek w większości przypadków zawalony sprawami jest i traktuje to jako szybki zarobek, więc jemu (nie mówię, że każdemu) nie zależy na wywalczeniu jak największej kwoty.
Może komuś pomoże mój konkretny przypadek (liczby zaokrąglone w celu uproszczenia obliczeń).
Wypadek motocyklowy, czołówka przy 60km/h, wina kobiety w aucie. Kilka połamań, zerwane więzadło, wstrząśnienie mózgu, bardzo duże i przez długi okres czasu zaniki pamięci, lęki komunikacyjne.
Ubezpieczalnia wypłaciła 10 000 zł odszkodowania zdrowotnego. Za namową znajomych wziąłem prawnika, który chciał 10% od wywalczonej kwoty. Miałem dwie propozycje firm które się tym fachowo zajmują, ale jak usłyszałem, że 20% biorą od wywalczonej kwoty to oczywiście wybrałem prawnika, przecież wywalczy tyle samo.
Po pierwszym liście od prawnika firma dorzuciła 10 000zł, drugi list i podpisanie ugody to było kolejne 10 000zł. Reasumując prawnik wywalczył 20 000zł, czyli 2 000zł do prawnika wędruje, 18 000zł do kieszeni. Po wyjściu z sądu oczywiście podsumował ''dałoby się dużo więcej, ale tak odrazu mamy pieniądze''- kurwa, a gdzie mi się śpieszyło?! Załamka.. Po całym fakcie rozmowa z kuzynką, która przeszła wypadek samochodowy, dachowanie, z winy kierowcy, obrażenia małe, jedno złamanie i obicia. Firma wywalczyła 50 000zł! 20% oczywiście do firmy, czyli 10 000zł. Sporo? Calkiem sporo, 1/5 całej kwoty, ale.. 40 000zł w kieszeni to też całkiem ''sporo''.
Reasumując, oczywiście opinia tylko i wyłącznie moja prywatna, nie warto żałować pieniędzy, których nie mamy. Chłopaki, firmy biorą 18, 20, 25%, ale robią robotę i potrafią odzyskać naprawdę zajebiste pieniądze. Z tego żyją, więc i przykładają się na 100%
Pozdrawiam