Miałem 1098 i wspominam bardzo dobrze. Ponad 20 tyś zrobiłem i zero usterek. A to był czas gdzie więcej jeździłem na 1 kole niż na dwóch. Podstawowy serwis to robią już w praktycznie każdym województwie. Pod Wawą jest bardzo dobry, w łódzkim znam dobry. Jest coraz więcej Duków i paski ogarniają często zwykli mechanicy od Japonii. Ja po za rozrządem nic nie robiłem. 
Prowadzenie, hamulce i odczucia z jazdy są genialne. 
Potem miałem 1198 i kumpel mi dziurę w brzuchu wiercił i głupi sprzedałem. W tamtym sezonie szukałem 1198 ale 99% sprzętów na rynku to były gruzy. Jedyne wyjście to własny import albo forum ducati i kupno znanej sztuki. Ale to ceny naprawdę wysokie. Coś za coś. 
Generalnie jak wspominam ile kosztowały mnie Japończyki to Duk był bardzo ekonomiczny. R1 robiłem 2 razy skrzynię potem padły tuleje i musiałem kupić piec. 
2 kosze sprzęgłowe. 2 alternatory. 
W gsxr pękła rama. W 10 pękła 2 razy. Rozleciał się alternator i zrobił dziurę w silniku wielkości pięści. Silnik szrot. 
Jedynie sc57b była bezawaryjna. pierwsza sc59 chlała olej na potęgę i padła skrzynia w połowie drogi na Chorwacje. 
Jak sobie policzę  ile mnie te motocykle kosztowały to wychodzi że Duk był w zasadzie bezawaryjny.