Koczis >> ot właśnie dlatego są zabawy na torze .. Po jednym dniu kołowania na Kisielinie nic ci już uciekać nie będzie ( no nie mówię o oleju czy piachu na drodze ) ...
Ten dzień na Kiślu był dziwny ale w zasadzie to IDEALNY >> bardzo mało osób ( pełen luz na torze - czasami tylko nas dwóch, trzech, czy mały piździk z nami ) , zajęta prosta ( naprawy nawierzchni, więc zero zapierdalania tylko samo winklowanie ) ... ciepło ale NIE GORĄCO ( więc i kondycja bardziej dopisywała ) ... no i zajebista ekipa oczywiście
!!!
WARTO >> na prawdę warto. Nie ważne czy 100 km czy 450 km w jedną .. ZAWSZE każdy się nauczy sporo .. ALBO - nauczy i pomoże komuś .. albo jak miałem ja >> starałem się coś podpowiedzieć i garściami czerpałem od Grzesia i Romka ucząc się niemal od podstaw - bo trudno mi było - nie sądziełm że aż tak trudno będzie - Romek widział co mi było przed pierwszym wjazdem ..
ALE DO SEDNA >> Skupiłem się bardziej na Romku bo Grześ pozycje poprawiał z wjazdu na wjazd i nitkę przejazdu miał bardzo dobrą - jedyne co mu potrzeba to JAZDA i JAZDA .. więcej odwagi, więcej prędkości .. i co za tym idzie głębsze złożenia bo na koniec wyjdzie z tego bardzo dobry czas !! A to co wyżej wypracowuje się już tylko praktyką ..
Z Romkiem .. wiem że swój chłop więc napisze jak to widzę, bo warto pojechać za Romkiem .. ojj .. warto .. Ja otworzyłem głowę w kilka kółek >> DOKŁADNIE DZIĘKI Romkowi .. Plan miałem nie wyglebić ale odzyskać te 70-80% tempa .. i dzięki temu co zobaczyłem jadąc za nim, od horroru przeszedłem dość szybko do dogadywania się z nowym motocyklem, bo zaufanie do opon i przyczepności... to mi kurwa Romek zbudował w 15 sekund
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Romek nie boi się niczego, składa motocykl do dekli, jeździ po całości toru ( i to kurwa tak w każdym tego słowa znaczeniu ) odwiedza takie miejsca na Kiślu że znam wielu, wielu wyjadaczy ale ŻADEN by się nie odważył tak pojechać no chyba żeby ratować się przed szpitalem
..
Do tego nie boi się prędkości w zakręcie, hamowania, odwijania .... TYLKO >>> wszystko to jest na zasadzie sałatki warzywnej ... jedne wielkie kolorowe puzzle, poskładane, tyle że nieco na siłę a nie tak że pasują wyciętymi wzorkami ..
I muszę tutaj Romualda usprawiedliwić - już nie jest istotne co wypracujemy i co będzie w przyszłym roku - ale ja pojechałem na duży tor ważąc 99 kg TYLKO RAZ .. i to był mój ostatni raz
.. Dostałem taki wpierdol, dostałem takiego kopa motywacji, że w 3 miesiące schudłem 40 kg .. i to jest KLUCZ do nauki .. NIE samej JAZDY szybkiej, bo jak się ktoś już nauczy to potem się dostosuje jeśli przytyje.. ale żeby szybko robić postępy i szybko łapać niuanse - niestety ( jakby to nazwać ) hmmm ... no trzeba przy skłonie dotykać palcami do czubków butów
.. !!
Tak więc .. Grzesiu musi tylko JEŹDZIĆ i tylko jeździć !!! Kiedy doszedł do momentu w którym kolano jest świadome i pracuje za czujnik złożenia a nie jego cel, dalej jest z górki ... pozycja będzie już tylko lepsza, zmęczenie czy jakieś bóle znikną ... i ogień
.. Następnym etapem po opanowaniu tego, będzie cofanie kolana do głębszych złożeń i wyjście ciałem ( łokieć ) .. Będzie CZAD !
Z Romkiem mamy "czelendż" przez zimę - obaj lecimy kilka kg w dół a Grzesiu podłącza się pod treningi kondycyjne
.. i nie chodzi tu o nic innego jak przede wszystkim > bezpieczeństwo .. zmęczenie = gleba .. a tego nie chcemy !
No i na koniec >> Raczej będzie trzeba pożegnać się z Kisielinem .. trzeba znaleźć inny obiekt, chociaż takiego nie ma w zasadzie bo takiego profilowania brak na innych torach małych ... bo z głośnością robią tam cyrki .. 100 dB jest OK .. ale 100 a nie 88 dB .. Szkoda gadać. Ja spróbuję jeszcze serię do Gixxa założyć ( jakoś ) .. jak będzie źle to odpuszczam bo wole jechać gdzie indziej niż silnik kupować następny
..